Zniesienie limitu składek na ZUS. Kto zyska, a kto straci?
Zniesienie limitu 30-krotności składek na ubezpieczenie emerytalne i rentowe jest najdziwniejszym pomysłem ekipy rządzącej, ponieważ jest niespójny z ochroną interesu grup najmniej zarabiających i troską o stan finansów publicznych.
Ci, co rzekomo mają stracić będą największymi beneficjentami
W komentarzach do pomysłu często możemy znaleźć opinie, że obecna władza sięga po pieniądze najlepiej zarabiających. W rzeczywistości to pracownicy o najwyższych dochodach poprzez objęcie ich całych zarobków składką na ubezpieczenie emerytalne skorzystają na tej zmianie najwięcej.
Po pierwsze dlatego, że ich pracodawcy będą wnosić dodatkowe kwoty składek na konto i subkonto w ZUS – tym większe im bardziej przekraczają obowiązujący limit.
Musimy zdawać sobie sprawę, że konto w ZUS jest wyjątkowo atrakcyjne w porównaniu do planów kapitałowych oferowanych przez instytucje finansowe. Jeżeli potraktujemy konto w ZUS jako plan emerytalny, to państwo oferuje nam niezwykle atrakcyjny sposób pomnażania (waloryzacji) składek, który bez względu na sytuację rynkową w żadnym roku kalendarzowym nie może być niższy niż inflacja, a przy sprzyjających warunkach oferuje bardzo wysoką stopę zwrotu (wzrost przyszłych zobowiązań). Stopa zwrotu na koncie w ZUS zależy od sumy składek pochodzących od wszystkich objętych obowiązkiem opłacania składek. Zobowiązania, z których w przyszłości ZUS będzie musiał się wywiązać, rosną w wyjątkowo szybkim tempie. W ubiegłym roku stopa waloryzacji składek na koncie w ZUS wyniosła aż 9,2%. W roku 2016 i 2017 było to odpowiednio: 6,37% i 8,68%. W 2019 roku będzie zbliżona do 10%. Jeżeli zostanie zniesiony limit, to stopa waloryzacji będzie jeszcze wyższa!
Jaka instytucja finansowa, oferująca na zasadach komercyjnych plany i konta emerytalne, zaoferuje tak atrakcyjny sposób zabezpieczenia środków na okres emerytury? Żadna – pod względem gwarancji i wysokości stóp zwrotu (waloryzacji przyszłych zobowiązań).
Drugim powodem są lepsze warunki oferowania emerytury przez ZUS dla osób, które żyją dłużej niż przeciętny Polak, a takimi osobami znacznie częściej są pracownicy o najwyższych kwalifikacjach i wysokich zarobkach. ZUS nie może stosować tzw. selekcji negatywnej przy przeliczaniu zapisanego na obu kontach w ZUS kapitału. Jest on dzielony przez średnie dalsze trwanie życia. Ponieważ średnie dalsze trwanie życia osób lepiej zarabiających i lepiej wykształconych jest dłuższe niż ogółu Polaków, ZUS wypłaci tym osobom proporcjonalnie większe środki finansowe. Gdyby te osoby chciały za zgromadzony w prywatnym planie emerytalnym kapitał wykupić dożywotnią rentę, to ubezpieczyciel na pewno uwzględniłby nasze szanse przeżycia określonej ilości lat, co więcej kwota renty byłaby pomniejszona o koszty zakładu.
Żaden komercyjny zakład ubezpieczeń nie zaoferuje tak wysokiej dożywotniej kwoty renty, jaką oferuje ZUS, za kwotę odpowiadającą sumie zwaloryzowanych składek na koncie i subkoncie.
W związku z tym, nieporozumieniem jest mówienie o tym, że najlepiej zarabiający pracownicy poniosą największy koszt przedstawionej propozycji. Co prawda otrzymają mniej w postaci wynagrodzenia netto, ale dodatkowo poniesiony koszt to w głównej mierze składka przekazana na konto i subkonto w ZUS, która zostanie dofinansowana taką samą składką po stronie pracodawcy.
Gdybyśmy wzięli pod uwagę ostatnich kilka lat i gdyby limit 30-krotności zniesiono już w 2016 roku, to najlepiej zarabiający pracownicy do każdego odłożonego tysiąca złotych z własnego wynagrodzenia otrzymaliby drugi tysiąc od pracodawcy, a skumulowana stopa waloryzacji od tej podwojonej kwoty w okresie 3 lat wyniosłaby ponad 26%.
Kto jeszcze zyska na tej propozycji?
Osoby, które mają konta i subkonta w ZUS, czyli pracownicy, którzy jeszcze nie przeszli na emeryturę. Dodatkowe miliardy, jakie będą co roku wpływać na konto w ZUS tych osób, zwiększą proporcjonalnie stopę waloryzacji składek i każdego roku będą na tym korzystać na zasadzie procentu składanego, a w przyszłości w postaci wyższego świadczenia z ZUS.
Kto na tym straci?
Nie tylko pracodawcy. Straci na tym przede wszystkim budżet państwa. Dlaczego? Ponieważ dodatkowe składki zapisane na kontach najlepiej zarabiających są de facto pożyczką od tych osób zaciągniętą na bardzo wysoki procent wobec wszystkich pracowników: w aktualnych warunkach rząd może emitować obligacje przy stopie oprocentowania aż 4 razy niższej od stopy waloryzacji składek w ZUS. Jeżeli uwzględnimy, że pożyczka będzie zaciągnięta na okres kilkudziesięciu lat, oznacza to dodatkowe dziesiątki miliardów wydane w przyszłości przez Skarb Państwa.
Oczywiście trzeba wspomnieć, że pożyczka zaciągnięta w formie składki przekazanej na konto w ZUS nie jest dziedziczona (zobowiązania na subkoncie przechodzą na spadkobierców). Jednak biorąc pod uwagę to, że osoby najlepiej zarabiające żyją na ogół dłużej niż wynosi przeciętna długość życia, prawdopodobieństwo, że Skarb Państwa nie będzie musiał spłacić tej pożyczki jest mniejsze, niż w przypadku pozostałych grup pracowników.
Najnowsze komentarze