Różnica między dobrą, a zgubną decyzją inwestycyjną
Zapewne zgodzisz się z opinią, że możliwości pomnażania pieniędzy są dzisiaj o wiele większe niż w przeszłości. Wybór jest przeogromny: kilkaset spółek i funduszy inwestycyjnych, instrumenty pochodne i wiele innych. Rynek usług finansowych oferuje nam coraz więcej. Ale czy idzie to w parze z coraz lepszymi wynikami, z osiąganiem coraz wyższych dochodów? Niekoniecznie. Ogromny wybór przyprawia nas o coraz większy ból głowy i niestety zbyt często powoduje rosnące straty.
Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego mając coraz większe możliwości pomnażania pieniędzy, nie potrafimy z nich korzystać, mówiąc wprost: tracimy?
Ponieważ jesteśmy niewolnikami zgubnych emocji
Przede wszystkim dlatego, że jesteśmy niewolnikami własnych emocji. Usługa, produkt finansowy, jakim jest lokata bankowa, fundusz czy polisa inwestycyjna, to „towar” taki sam jak każdy inny. Mamy producenta: instytucje finansowe, które tworzą dany produkt. Po drugiej stronie jesteśmy my: osoby, do których kierowana jest oferta, czyli kupujący. Instytucje finansowe „wytwarzają” i sprzedają swoje usługi, produkty, a my je kupujemy.
Jedni wybierają lokaty bankowe, drudzy akcje, jeszcze inni jednostki uczestnictwa funduszy inwestycyjnych. Kolejni polisy inwestycyjne i tak dalej. Towaru na półce z napisem: „Produkty finansowe dla osób oszczędzających” jest coraz więcej. Po który wyciągasz rękę? Powiesz, że po najlepszy. A co to znaczy: najlepszy? Zapewne dopowiesz: Oczywiście ten, który przyniesie mi najwięcej korzyści. Najlepszy dla mnie. Rozumiem. To są twoje przekonania. Masz do nich prawo.
Na początku każdej decyzji są emocje
Jaka jest rzeczywistość? Może być taka, jak ją sobie wyobrażasz, albo zupełnie inna. Od czego to zależy? Osoby, które zajmują się naukowo zachowaniami konsumentów, udowodniły, że nasza decyzja o kupnie dowolnego towaru lub usługi ma zawsze podłoże emocjonalne. Brian Tracy w książce Psychologia sprzedaży napisał:
„Wszystkie decyzje zakupowe są emocjonalne. Tak naprawdę we wszystkim co robisz, kierujesz się w stu procentach emocjami”.
Najpierw działają na nas emocje, a dopiero później poszukujemy racjonalnego uzasadnienia decyzji. Tak jest zawsze: wtedy, gdy kupujemy lodówkę, samochód, a także gdy wybieramy sposób lokowania pieniędzy. Emocje mają pierwszeństwo. Wybitny psycholog społeczny Elliot Aronson w książce Człowiek – istota społeczna tłumaczy nasze zachowanie tzw. dysonansem poznawczym, który „nie przedstawia człowieka jako istotę racjonalną, ale raczej jako istotę skłonną do racjonalizacji”.
Podczas bessy nikt, kto ma oszczędności w banku, nie przyzna się przed samym sobą, że jedynym powodem wyboru jest strach przed ponoszeniem strat nominalnych, a nie realna korzyść.
Nie chcemy widzieć, że czasami tracimy siłę nabywczą oszczędności, że tracimy wyjątkowe (bo rzadkie) okazje inwestycyjne, a przede wszystkim, że tracimy możliwości realizacji bardziej ambitnych marzeń.
Jak to sobie tłumaczymy? Bardzo prosto: Na giełdzie się traci. Jak widać, bardzo dużo. Byłoby szaleństwem z mojej strony inwestować w takim okresie w akcje lub fundusze akcji. Nawet eksperci twierdzą, że nie ma szansy na poprawę sytuacji.
Dobrze brzmiąca wymówka
Żaden inwestor nie przyzna się, że podjął decyzję pod wpływem emocji. W związku z tym chwilę po emocjonalnym impulsie poszukujemy racjonalnych powodów, logicznego argumentu. Taka jest kolejność zdarzeń przy podejmowaniu każdej decyzji inwestycyjnej, dobrej – która przynosi nam określone korzyści, oraz zgubnej – której skutkiem są bolesne straty.
A gdzie tkwi różnica między nimi?
Jednym razem znajdujemy dobre uzasadnienie, rzeczywiste, podyktowane własnym interesem. Wówczas decyzja emocjonalna kończy się sukcesem. Innym razem nasze uzasadnienie staje się jedynie dobrze brzmiącą wymówką.
Co wynika z analizy naszych zachowań? Nie powinieneś martwić się, że najpierw kierują tobą emocje. Tak jest zawsze: gdy postępujesz zgodnie ze swoim najlepszym interesem i gdy popełniasz błędy. To cecha ludzkiej natury, przebadana przez setki naukowców w ostatnich latach.
Na czym więc powinieneś się skupić? Na umiejętności odwoływania się do dobrych emocji i na rzeczywistym uzasadnieniu. Ono nie może wydawać się logiczne. Ono musi być logiczne.
Twój emocjonalny wybór powinien rzeczywiście lepiej spełniać twoje oczekiwania i potrzeby finansowe. Teraz zasygnalizowałem jedynie, gdzie tkwi problem. W kolejnych wpisach na moim blogu znajdziemy najlepsze rozwiązanie. Właściwie ty je znajdziesz.
Najsilniej motywują nas obawy i strach
Co jeszcze powinieneś wiedzieć o własnych emocjonalnych wyborach? Strach przed ponoszeniem strat działa na nas o wiele silniej niż żądza zysku. Tak twierdzą naukowcy. Nie mamy podstaw, aby to kwestionować. Mogę to potwierdzić jako praktyk, który przez wiele lat oferował produkty finansowe i był świadkiem podejmowania setek decyzji inwestycyjnych.
Oczywiście wyniki badań odnoszą się do ogółu. Nie uwzględniają indywidualnych różnic między nami. Niektóre osoby są bardziej ostrożne, bardziej konserwatywne przy podejmowaniu decyzji inwestycyjnych. W takim przypadku mamy do czynienia z jeszcze większą siłą motywacyjną strachu, większą niż średnia. Na drugim końcu będą osoby bardziej podatne na żądzę zysków, skłonne więcej zaryzykować (ponieść większą stratę) w zamian za możliwość osiągnięcia wysokiego dochodu.
Niezależnie jednak od tych indywidualnych różnic wiedz, że wszyscy, nawet najwięksi spekulanci, będą bardziej wrażliwi na obawy przed ponoszeniem strat niż na radość z osiągania zysków.
Co wybierasz: zysk czy bezpieczeństwo?
A co dla ciebie jest ważniejsze: zysk czy bezpieczeństwo? Prawdopodobnie bezpieczeństwo, rozumiane tradycyjnie: gwarantowana stopa zwrotu, choćby nawet nie za wysoka. Lepszy przysłowiowy wróbel w garści niż gołąb na dachu. Ty przede wszystkim nie chcesz tracić. Przyjmijmy, że właśnie tak określasz swoje oczekiwania wobec różnych form lokowania/inwestowania pieniędzy. Zastanawiałeś się, na ile trwałe i rzeczywiste są twoje kryteria wyboru (bezpieczeństwo, gwarancje zysków, unikanie ryzyka)? Jeżeli nie, to popełniasz poważny błąd. Myślałeś o tym, że nie chcąc stracić jednej rzeczy, tracisz inne? Przeprowadziłeś kiedykolwiek z samym sobą szczerą rozmowę, w której padły pytania: Dlaczego określam w taki sposób swoje oczekiwania? Czy są rzeczywiście moje? Jaki ponoszę koszt tych oczekiwań? Czy przypadkiem, koncentrując się na jednym, nie tracę czegoś o wiele dla mnie cenniejszego?
Dla mnie ważniejsze jest bezpieczeństwo, bez dwóch zdań. Jak mówi stara kupiecka zasada: lepiej małą łyżeczką, a stale. W moim przypadku sprawdza się idealnie 🙂 Jak na razie, odpukać w niemalowane 😉
A ja wolę jedną łychą a dobrze. Pozdro
Dzięki za wasze opinie. Pozdrawiam
Emocje na giełdzie, to nie brzmi dobrze; zbyt niezdrowa huśtawka, czy karuzela. Lepiej używajmy lepszego określenia – dyscyplina, sztywne i nieugięte reguły, zasady. Profis nazywają to zarządzanie ryzykiem. Można książki pisać o giełdzie, psychologii i inwestowaniu, większość w oderwaniu o rzeczywistości – teraźniejszości. To historie sukcesów i porażek autorów amatorów. Piszą i sprzedają ładnie, ale zarządzają i handlują kiepsko. Jak mawia guru Martin Pring tysiąc słów nie zastąpi przekazu obrazu. Wystarczy zerknąć na długotermniowe 100 letnie wykresy giełdowe (akcji, obligacji, surowców, walut), tam wszystko widać jak na dłoni. Przyłożyć klika linijek i … czy wszystko jasne? Obrazki (wykresy) też trzeba nauczyć się czytać. Poczytać parę dobrych autorów na temat tzw Aanlizy Technicznej. Poszukać w internecie http://www.stockcharts.com. Zamówić subskrypcje listów inwestycyjnych Pringa i Murphy’ego za 250$/r: http://stockcharts.com/sales/new.html. Moim zdaniem niedrogo za taką ekspertyzę