PPE, PPK, IKE, IKZE, fundusze inwestycyjne

Chcesz zyskać 100% w ciągu roku! Czy to coś złego?

By on 28 stycznia, 2017 in ABC GIEŁDY with 8 komentarzy

mountain-climber-899052

Czy można powiększyć kapitał o 100% w ciągu kilku miesięcy? Oczywiście, że tak. Czasami nawet trzeba spróbować, a wręcz okoliczności mogą nas do tego zmuszać (ważna potrzeba finansowa).

Jednym z moich głównych zajęć w ostatnich latach jest prowadzenie szkoleń skierowanych do osób oferujących fundusze inwestycyjne, o tym, w jaki sposób oferować fundusze skutecznie i profesjonalnie, czyli bez opowiadania bajek o niebotycznych zyskach, ale też paraliżującego strachu przed tym, że klient będzie miał do nich pretensje (pokłosie traumatycznych doświadczeń z okresu bessy 2008-2009). Szkolenie bardzo często zaczynam od prowokacyjnego pytania: Załóżmy, że przychodzi do was klient i mówi, że chce osiągnąć zysk na poziomie 100% w ciągu roku. Co byście odpowiedzieli takiemu klientowi? W 90% procentach przypadków, odpowiedź uczestników brzmi: Takie rzeczy tylko w Erze/Zapraszam do kasyna, lub coś w tym stylu.

Taka odpowiedź, gdyby w rzeczywistość padła z ust doradcy finansowego, byłaby świadectwem braku profesjonalizmu, wyrazem braku empatii, braku wyobraźni, czyli rozumienia tego, że w naszym życiu bywają bardzo różne sytuacje finansowe.

Czy można powiększyć kapitał o 100% w ciągu roku? Rzućcie okiem na spółki notowane na GPW, na pierwsze z brzegu, bez żadnych tzw. spekuł, czyli czyste „fundamenty”: na KGHM, Jastrzębską Spółkę Węglową lub CD Projekt. Wystarczyło podjąć odpowiednią decyzję rok temu i dzisiaj cieszyć się z osiągnięcia celu (z nawiązką!).  A więc można! To tylko taka mała dygresja na temat arogancji odpowiedzi jakiej udzielają mi osoby zajmujące się oferowaniem produktów finansowych.

Czy mamy prawo mieć tak wysoko określone oczekiwania? Oczywiście, jesteśmy wolnymi ludźmi.

Czy one są złe, lub wręcz głupie/naiwne?  Czasami, wręcz przeciwnie!

Bezpieczeństwo finansowe to podstawowy cel prawie każdej osoby, która oszczędza. Większość z nas na takim celu poprzestaje. Jednak część z nas ma w planach przejście do innego wymiaru, który nazywa się: wolność finansowa.

Różne oblicza wolności finansowej

Jak należy rozumieć pojęcie wolności finansowej? To wolność wyboru wynikająca z posiadania odpowiednio wysokiej kwoty pieniędzy. Zacznijmy od miejsca zamieszkania. Posiadając odpowiedni kapitał, możesz wybierać między domem a apartamentem, między różnymi lokalizacjami, a nawet między liczbą miejsc zamieszkania: możesz mieć jedno stałe, drugie na okres letni (na przykład w Sopocie), a kolejne na okres zimowy (w Alpach Szwajcarskich).

Wolność finansowa to także wolność wyboru rodzaju pracy, a nawet tego, czy pracować w ogóle. Na forach internetowych można dowiedzieć się o bardzo ambitnych planach młodych inwestorów giełdowych, wyrażonych stwierdzeniami: Chciałbym przejść na emeryturę przed ukończeniem czterdziestki lub nawet: Emerytura do trzydziestego roku życia – taki mam plan. Tym inwestorom zapewne nie chodzi o to, aby nie pracować w ogóle, chcą zdobyć kapitał, który pozwoli im na swobodny wybór między hobby a pracą. Zwróć uwagę, że sama świadomość, iż nie wisi nad nami przymus finansowy, daje nam o wiele większy komfort wykonywania tego samego zawodu.

Przemawiającą do wyobraźni definicję wolności finansowej znalazłem w książce Bezpieczne strategie inwestycyjne:

„Wolność finansowa to możliwość przerwania pracy w taki sposób, żeby nie było konieczne podejmowanie jej w przyszłości. To możliwość pożegnania się ze swoim szefem, z pracą w nadgodzinach nad czymś, czego nie lubi się robić, oraz z długimi, niewygodnymi dojazdami do pracy. Oznacza ona również, że robi się to, co się naprawdę chce robić, mieszka, gdziekolwiek się chce, pomaga, komukolwiek się chce i eliminuje się ze swojego życia większość ograniczeń”.

Dążeniu do wolności finansowej mogą towarzyszyć skromniejsze oczekiwania. Może nam chodzić o wolność wyboru uczelni dla naszego dziecka lub sposobu spędzania życia na emeryturze.

Dlaczego  jeszcze warto przyjąć ambitne oczekiwania dotyczące tempa pomnażania kapitału?

Postawienie sobie bardzo ambitnych celów ma tę zaletę, że jeszcze więcej wysiłku włożysz w pracę, zechcesz szybciej robić karierę. Nie zabójcza ambicja, chęć prześcignięcia innych, zaimponowania znajomym zmotywuje cię do wysiłku, ale twój prywatny interes. Jeżeli w taki sposób zaplanujesz swoją przyszłość, to możesz być pewien dwóch rzeczy: będziesz się piął po szczeblach kariery w o wiele bardziej komfortowych warunkach, a twoje szanse na sukces będą dużo większe dzięki silnej motywacji. Udane życie zawodowe (mam nadzieję, że także osobiste) pomoże ci skuteczniej pomnażać oszczędności. Wiem to nie tylko na podstawie własnych doświadczeń, dowodzą tego również badania. Martin Pring w książce Psychologia inwestowania, przytacza badania psychologa dr. K. Van Tharpa, który poświęcił sporo uwagi inwestorom osiągającym najlepsze rezultaty: „Tharp stwierdził, że na psychologiczny wizerunek inwestora sukcesu składa się ustabilizowane życie osobiste, pozytywna postawa, motywacja do zarabiania pieniędzy, brak wewnętrznych konfliktów i odpowiedzialność za wyniki swojego działania”

Nie każdy musi być bogaty

Nie uważam, że każdy musi być bogaty. Nie musisz mieć kilku milionów na koncie, a nawet nie musisz do tego dążyć. Mam ogromny dystans do szybkiego bogacenia się. Nie dlatego, że nie doceniam wagi pieniędzy w życiu codziennym. Wynika to przede wszystkim z moich doświadczeń zawodowych.

Na początku mojej kariery w branży funduszy inwestycyjnych okoliczności zmusiły mnie do rozmów z setkami inwestorów rozczarowanych swoimi wynikami. Działo się to pod koniec 1994 roku. Sytuacja była tak dramatyczna, że nikt nie chciał rozmawiać z uczestnikami funduszu, nie próbował im pomóc. Ja także bałem się takich spotkań, bo kilka miesięcy wcześniej sam uczestniczyłem w rozbudzaniu nadmiernych oczekiwań i udzielałem porad dających uczestnikom iluzję bezpieczeństwa. Z własnej inicjatywy stawiłem czoło wyzwaniu; w przeciwnym razie straciłbym pracę. Pod koniec 1994 roku każdego dnia odwiedzałem kilka oddziałów banków, a w każdym czekało na mnie kilku, kilkunastu uczestników funduszu. W ciągu zaledwie miesiąca prowadząc bezpośrednie rozmowy z uczestnikami funduszu, poznałem historie kilkuset osób. Wiele z nich było naprawdę dramatycznych, chociaż nie tak bardzo jak bezpośrednich inwestorów giełdowych, których straty były wielokrotnie większe.

Właśnie w wyniku tego doświadczenia, a także wielu późniejszych – przy kolejnych inwestycyjnych maniach panujących na szczytach każdej hossy i następujących po nich głębokich spadkach nabrałem ogromnego dystansu do lekkomyślnych propozycji: i ty możesz zarobić milion na giełdzie.

Poznałeś już mój dystans do pieniędzy, do planów szybkiego wzbogacenia się na giełdzie.

Dlaczego zatem rozpatruję przypadek, w którym oczekiwana stopa zwrotu jest tak wysoka (100% rocznie )? Ponieważ  w życiu…

… zdarzają się różne sytuacje

To jednak nie jedyny powód.

Poznając bezpośrednio indywidualne przypadki setek inwestorów, wiem, że mogą zdarzyć się okoliczności, w których Twoje bardzo wysokie oczekiwania w stosunku do przyszłej wartości odkładanych pieniędzy będą jak najbardziej usprawiedliwione.

Rozważne, zaplanowane z dużym wyprzedzeniem, a także powiązane z udanym życiem zawodowym i osobistym dążenie do wolności finansowej to według mnie cel, który w pełni „uświęca radykalne środki”.

Usprawiedliwione będą nawet dużo wyższe oczekiwania. Istnieją przecież różne motywacje do zdobycia przysłowiowego miliona na giełdzie. Zdaję sobie sprawę, że w dziewięćdziesięciu procentach przypadków dążenie do powiększenia posiadanego kapitału kilka razy w bardzo krótkim czasie jest wynikiem zgubnych emocji, podszytych naiwną wiarą w szczęście, we własne umiejętności, opartych na określonej prognozie. Wiem również, że najczęściej takie plany kończą się bolesną porażką albo nawet katastrofą finansową (a przy okazji nabiciem kabzy innym uczestnikom rynku). Jednak w pozostałych dziesięciu procentach przypadków nasza motywacja będzie zupełnie inna.

Usprawiedliwione dziesięć procent przypadków

Właśnie z myślą o tych dziesięciu procentach podjąłem się rozważenia ekstremalnego przypadku (bardzo wysokich oczekiwań dotyczących stopy zwrotu).

Oto przykład.

Posiadasz 60 tysięcy oszczędności i nadarza się możliwość zakupu „czegoś”, co poprawi trwale jakość twojego życia (na przykład działki budowlanej w miejscu, o którym marzysz). Innymi słowy, stajesz przed wyjątkową okazją. Problem polega na tym, że to „coś” kosztuje 200 tysięcy, a w dodatku musisz zgromadzić odpowiedni kapitał w okresie 12 miesięcy (bo po tym terminie zakup wymarzonej działki w bajecznym miejscu stanie się nieaktualny). Wiesz, że nie jest możliwe, abyś tak dużą kwotę zarobił, wykonując swój zawód.

Co zrobisz w takiej sytuacji? No właśnie. Masz dwa wyjścia. Albo rezygnujesz, skazując siebie, być może także najbliższych, na to, że w najbliższym czasie nie nastąpi trwała jakościowa zmiana w waszym życiu, albo, mimo wszystko, zastanawiasz się nad możliwymi rozwiązaniami. Zapewne dokładnie przeanalizujesz, jakie są możliwości osiągnięcia celu pomimo oczywistych, obiektywnych przeszkód. Emocje (w tym dobrym wymiarze) nie pozwolą ci na szybkie odrzucenie wizji spełnienia „nierealnych” marzeń.

Wśród potencjalnych wyborów: gra w totolotka, kasyno, napad na bank, agresywne inwestycje na giełdzie – najlepszym rozwiązaniem byłoby to ostatnie.

Nabierasz zupełnie nowej, niespodziewanej perspektywy

Ta, przyznajmy wyjątkowa, sytuacja, spowoduje, że spojrzysz z zupełnie innej perspektywy na agresywną decyzję inwestycyjną. Z jednej strony będziesz wiedział, że nie masz żadnych doświadczeń w inwestowaniu na giełdzie, co stanowi poważną przeszkodę. Poza tym setki razy słyszałeś, że inwestycje na giełdzie powinny być traktowane jako inwestycje wieloletnie. Dodaj do tego powtarzane „tysiące razy” powiedzonko: nie wkładaj wszystkich jajek do jednego koszyka, co znaczy: inwestuj w wiele spółek zamiast w jedną, a najlepiej nie baw się sam w inwestora giełdowego, tylko korzystaj z funduszy inwestycyjnych.

Jednak w obliczu wyjątkowej potrzeby finansowej, mającej krytyczne znaczenia dla jakości życia, tego typu aksjomaty inwestycyjne stają się „intelektualnymi frazesami specjalistów”. Twoja specyficzna sytuacja, korzyść, jaką możesz osiągnąć, w pełni usprawiedliwia decyzję inwestycyjną, która, bez uwzględnienia motywacji, osobie stojącej z boku, a także specjalistom wydaje się szaleństwem.

Czy jednak masz jakiekolwiek szanse na sukces?

Oczywiście nie ma mowy o jakiejkolwiek gwarancji trzykrotnego pomnożenia kapitału w okresie kilkunastu miesięcy. W tej kwestii nie może być żadnych wątpliwości i także Ty ich nie masz. Od czego zależałyby Twoje szanse na sukces? Od wysiłku, jaki włożysz na początku. Musiałbyś w błyskawicznym tempie zdobyć wiedzę potrzebną do tego, aby wybór konkretnych spółek był racjonalny, a nie przypadkowy.

Zarwanie wielu nocy i dni nie stanowiłoby chyba dużego problemu. Dałbyś sobie radę. Bardzo dużo zależałoby także od fazy cyklu koniunkturalnego na giełdzie. Jeżeli stanąłbyś przed taką szansą na początku 1993 roku, to w okresie 12 miesięcy mógłbyś zrealizować nawet o wiele ambitniejsze cele, ponieważ akcje notowane na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie zwiększyły swoją wartość o 1000%. Równie dobrym momentem był początek 1999 roku, gdy zaczynała się hossa internetowa. Nie musisz cofać się aż tak daleko w przeszłość. W pierwszej połowie 2009 roku wiele spółek zwiększyło swoją wartość o kilkaset procent w okresie sześciu miesięcy i także dzięki zakupom ich akcji mógłbyś dokonać czegoś, co wydaje się niemożliwe.

Nowa, prywatna definicja okazji inwestycyjnej

Teraz mogę wyjaśnić, czym jest tzw. okazja inwestycyjna: chcę, abyś nie stracił innej okazji: do osiągnięcia czegoś, co trwale poprawi jakość Twojego życia.

Czy dzisiejszy moment można nazwać okazją inwestycyjną? Spójrz na wykres GPW w ostatnich latach. Od 10 trwa w praktyce bessa. Akcje, pomimo wzrostów w ostatnim dwóch miesiącach, wciąż są znacznie niżej wyceniane niż 10 lat temu.

Setki tysięcy ludzi gra w totolotka, marząc o lepszym jutrze. A ile osób poszukuje rozwiązania tego samego problemu w sposób, który daje setki tysięcy razy większe szanse na sukces?

Rozumiesz teraz, dlaczego rozpatruję tak ekstremalny przypadek? Mam nadzieję, że tak.

Sam jestem żywym przykładem, że „astronomiczne oczekiwania” w stosunku do oczekiwanej stopy zwrotu nie muszą być szaleństwem, jeżeli stoi za nimi właśnie uzasadniona potrzeba. Na początku 2003 roku miałem nie tylko ważny powód, aby zostać agresywnym inwestorem giełdowym, ale także wielkie szczęście – bo potrzeba „naszła” mnie na początku najdłuższej hossy na naszej giełdzie. Spędziłem wiele dni na zdobywaniu niezbędnej wiedzy. Co najmniej tak samo długo zastanawiałem się, czy moje marzenia i ewentualne bardzo agresywne inwestycje na giełdzie mają w ogóle sens. Po rozważeniu wszystkich za i przeciw uznałem, że nie mam innego wyjścia. Miałem przecież bardzo prywatną i bardzo uzasadnioną potrzebę, akceptowałem ryzyko poniesienia porażki (uznałem, że nawet jeżeli stracę 50%, nie będzie tragedii) i zdawałem sobie sprawę, że występują wyjątkowo sprzyjające warunki: głęboka przecena akcji, a przede wszystkim rychłe wejście Polski do Unii Europejskiej. Podjąłem więc „szalony krok” (tak go ocenił mój przyjaciel), inwestując całe oszczędności w zaledwie jedną spółkę, nie mając wcześniej żadnych doświadczeń jako inwestor giełdowy (do tego momentu korzystałem jedynie z funduszy inwestycyjnych) – tą spółką były Zakłady Mięsne DUDA; przy innej okazji opowiem jak to było.

Jeżeli Twoja prywatna potrzeba finansowa będzie równie ważna jak opisana wyżej, to poszukiwanie możliwości jej zaspokojenia wśród agresywnych inwestycji giełdowych będzie najbardziej zdrowym (emocjonalnie) i najbardziej racjonalnym postępowaniem; także wówczas, gdybyś nie miał żadnych wcześniejszych doświadczeń w inwestowaniu (mimo że postąpisz wbrew zasadzie przyjmowania długiego horyzontu inwestycyjnego, a także wbrew wszystkim innym regułom).

Dla kontrastu

Dla kontrastu chciałbym pokazać ci przykład najgorszej możliwej motywacji, jaka prowadzić miała do tego samego celu inwestycyjnego. W 2006 roku w jakimś miesięczniku znalazłem artykuł o młodych osobach osiągających duży sukces zawodowy. Jedną z nich była kobieta, która, będąc kilka lat po studiach, pełniła kierownicze stanowisko w dużej międzynarodowej korporacji. Przyznała, że nie odczuwa żadnych problemów finansowych; jak twierdziła, stać ją było na wszystko. Na pytanie dziennikarza, czy jest może jeszcze coś, o czym marzy w kwestiach finansowych, odpowiedziała, że będzie się czuła spełniona, gdy sprawdzi swoje siły również na giełdzie – gdy zarobi na niej milion dolarów. Nie mam wątpliwości, że sporo zapłaciła za chęć „spełnienia się na giełdzie”, być może nadal płaci.

Czy jest możliwe, abyś pomnożył oszczędności w tempie 100% rocznie? Tak, jednym z najlepszych sposobów jest rynek akcji, akcje notowane na GPW.

Cztery warunki wstępne plus…

Twój sukces będzie zależał od 4 czynników:

  1. właściwej motywacji,
  2. uwolnienia się od pokusy zgadywania przyszłego trendu,
  3. wyważonego doboru lokat pod kątem oczekiwanej stopy zwrotu,
  4. żelaznej konsekwencji w dążeniu do celu.

Przyda ci się również szczęście.

Upewnij się jeszcze raz, czy spełniasz pierwszy, najważniejszy warunek

Zacznij od pierwszej wątpliwości: Czy moja motywacja jest właściwa?

Poświęciłem tej kwestii niniejszy wpis (będą kolejne). Ale nie zaszkodzi upewnić się, czy nie popełniasz błędu. W tym celu odpowiedz na pięć pytań:

  1. Czy do ustalenia celów inwestycyjnych doszło w rozmowie z moim najlepszym doradcą finansowym (czyli z samym sobą)?
  2. Czy moje ambitne oczekiwania nie są podszyte potrzebą niezdrowej konkurencji z innymi inwestorami?
  3. Czy jestem gotów stawić czoło przeciwnościom losu, które bez wątpienia pojawią się na drodze do sukcesu inwestycyjnego?
  4. Czy jestem świadomy, że pomimo przestrzegania wszystkich zasad mogę ponieść porażkę?
  5. Czy ustaliłem, na jaką maksymalnie stratę mogę sobie pozwolić?

Jeżeli na wszystkie pytania udzielisz odpowiedzi twierdzącej, to możesz być pewien, że pod względem motywacji zdałeś egzamin na piątkę.

PODEJMIJ PIERWSZĄ DECYZJĘ – NA RAZIE BEZ KOSZTÓW I ZOBOWIĄZAŃ

To druga podstawa do sukcesu, pierwszą już poznałeś –

chroń swoje dochody z giełdy przed pazernością fiskusa.

Tags: , , , , ,

Subskrypcja

Podoba Ci się ten artykuł? Dołącz do subskrybentów bloga, a otrzymasz więcej tego rodzaju treści.

komentarzy 8

Trackback URL | Comments RSS Feed

  1. (NIE)Żelazne ja..ja pisze:

    Żal, żal, żal d… ściska. Planowałem kupić KGHM rok temu jak był po około 60 zeta. Trzeba mieć żelazne ja..ja. Sama prawda Macieju, to najprostsza droga, ale też najtrudniejsza, przez te ja…ja. 🙂

    • Maciej Rogala pisze:

      Witaj Żelazny! Żelazne ja.. to warunek konieczny. Pełna zgoda. Poznałem to organoleptycznie. W momentach gdy miałem Że..ja odnosiłem wielkie sukcesy, a gdy ich nie miałem to, wiesz jak jest :-). Pozdrawiam

  2. WarK pisze:

    Wybrałeś spółki wybrane. Każdy głupi tak potrafi – pokazać co by było gdyby.

    • Maciej Rogala pisze:

      Warku, dzięki za Twój komentarz. Szkoda, że nie zrozumiałeś wymowy mego artykułu. Ja nie napisałem, że jest to łatwe, ale, że nie jest niemożliwe. Zarobić 100% na giełdzie jest możliwe. Nie wiem jak obliczyć tego prawdopodobieństwo, pewnie nie można. I podałem 3 przykłady, że było to możliwe rok temu. Nic więcej. Pozdrawiam

  3. WarK pisze:

    A nie boisz się, że cię ścignie KNF za takie naganianie na 100% zysków na giełdzie?

    • Maciej Rogala pisze:

      Nie. Wiem jaka jest definicja doradztwa inwestycyjnego i niestety większość osób tego nie wie. Trochę, zaznaczam tylko trochę, śmieszy mnie to, że większość (chyba wszyscy!!!) blogerzy piszący o finansach wrzucają formułkę: Moje posty i wszelkie nie są doradztwem i tak dalej. Po pierwsze mnie to śmieszy, bo w 99% przypadków one nie są i po co o tym pisać, a skoro nie są to nie trzeba pisać, a gdyby były, to nawet jak napiszę, że nie są, to przecież i tak będę ścigany z mocy prawa. Bez obaw. Wiem co piszę, wiem co mogę napisać i nigdy pod żadnym wpisem nie napiszę głupiej formułki powielanej tak od …. Pozdro.

  4. Franek Dolas pisze:

    Aby zyskac kilkaset procent na niedowrtosciowanych akcjach w ciagu 1-3 lat, trzeba byc bardzo cierpliwym aby doczekac sie dna bessy. OK, mamy poczatek hossy no i jak zwykle najszybciej zyskuje WIG20. To oczywiste. Za rok WIG40, a za 3 lata WIG80. Najgorzej wypadna fundusze zrownowazone majace spory udzial obligacji, poniewaz czekaja nas kolejne podwyzki stop procentowych i niepewne wybory w EU. Nadchodzi kolejna fala ucieczki z panstwowych obligacji (dalse spadki euro) na rynek akcji (glownie amerykanski), wzrost dolara (do wyborow w Niemczech). Dla strachliwych (obawiajacych sie krachu w USA) proponuje juz teraz przyjzec sie funduszom surowcowym (np energetycznym) moga jesze sporo zyskac (ok 50%). Przed wyborami we Francji mozna zabezpieczyc swoj portfel kupujac fundusze metali szlachetnych.
    oczywicie cavaetas emptor (strzez sie nabywco!)

  5. Franek Dolas pisze:

    Dla poparcia swoich tez polecam link (niestety po angielsku)
    http://www.financialsense.com/martin-armstrong/capital-flows-market-bubbles

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Top
SIMPLE SIDE TAB